Obudziłam się
dzisiaj i spojrzałam na zegarek.
Zbyt wcześnie, by
wstać, ale sen już odszedł.
Słońce dopiero
nadchodziło.
Obok na łóżku
miejsce było puste, lecz czułam na kołdrze Twój zapach.
Zamknęłam oczy i
uśmiechnęłam się.
Bo w końcu czułam,
że jestem komuś potrzebna.
Że zależy.
Że trwa.
A potem.
Obudziłam się.
Obok spał kot.
Jego sierść
zostawała wszędzie.
Na zegarku było po
dziesiątej.
Za oknem padał deszcz.
Nikogo nie miałam.
Nikomu nie zależało.
Tego samego dnia.
Znaleźli mnie
martwą.
Z podciętymi żyłami.
W szpitalnej
łazience.
Obok siedział kot.
Z kartką za obrożą.
„Papa, wariaci.”
15.08.2016 r.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz